
To jest Baja.
Baja została adoptowana tydzień temu.
Poprzedni właściciele oddali Baję gdy jeden z domowników zaczął dorzucać jej żyletki do jedzenia “żeby zdechła”.
Baja była bita – więc ze strachu szczeka na mężczyzn i może ugryźć gdy ktoś podejdzie zbyt blisko. Nie miała okazji zobaczyć wiele poza trawnikiem przed domem- więc teraz każdy spacer jest dla niej jak pole bitwy- lustruje otoczenie w poszukiwaniu niebezpieczeństw. Przez 6 lat jadła tanią “marketową” karmę, przez co powstały niedobory, które zaburzają m.in. działanie układu nerwowego i trawiennego.
Na każdej grupie, na której byłam. Pod każdym postem, w którym czytałam, że ktoś chce oddać psa, pojawia się masa negatywnych komentarzy. Leje się krytyka za nieodpowiedzialność człowieka, który psa oddaje. Brak dobrej woli, brak chęci do pracy z psem lub wprowadzenia zmian w życiu- są piętnowane, często w niewybrednych słowach.
Komentujący piszą o traumie jaką będzie zmiana domu dla oddawanego psa, który już się do rodziny przywiązał. Rozumiem te komentarze, bo w mojej psio-ludzkiej szczęśliwej bańce pies jest członkiem rodziny, o którego się dba, którego się kocha, którego się nie oddaje. Cieszę się, że wiele ludzi i psów żyje w podobnej szczęśliwej bańce. Jednak patrząc na cierpienie Baji, która mimo, że jest już bezpieczna i kochana, nadal ma przed sobą długą drogę by nauczyć się jak żyć.
Widzę w jej strachu i bezradności echo piekła przez jakie musiała przejść, bo ktoś tak bardzo nie chciał napisać: “oddam psa”… że wolał pozwolić temu psu umrzeć w męczarniach, krwawiąc z pociętego układu pokarmowego… Wiem, że nigdy nie napiszę negatywnego komentarza, pod postem, w którym ktoś chce oddać psa.

Przedstawiam Wam Baję – żywy dowód, że lepiej być psem oddanym, niż niechcianym i niekochanym.